Zaczynamy, czyli post zapoznawczo – rozpoznawczy
Jak by tu zacząć …
Na imię mam Sylwia. Walczę z nadwagą całe życie. Byłam grubym dzieckiem, potem grubą nastolatką. Lubię słodycze. Nienawidzę ćwiczyć, na wf-ie wiecznie byłam niedysponowana. Moja ulubiona rozrywka to czytanie. Potrafię spędzić weekend w fotelu, zagłębiona w lekturze.
Pod koniec podstawówki, zestresowana perspektywą imprezy kończącej ten etap edukacji, postanowiłam nauczyć się tańczyć. Ta forma aktywności fizycznej przypadła mi do gustu i okazała się niezłą metodą wspomagającą odchudzanie. Poniżej dwie fotki – to ja, Anno Domini 2001-2002.
Fotki zrobione w mojej pierwszej pracy. Moja waga wahała się wtedy w granicach 68-71 kg (przy wzroście 1,70 m).
Potem niestety było coraz gorzej. Zawsze pracowałam w biurze. Praca nieruchawa i nie sprzyjająca nie tylko chudnięciu, ale nawet utrzymaniu wagi. Godziny pracy najpierw ok, potem zmienione na 9.00 – 17.00. Do pracy dojeżdżałam samochodem. Firma mieściła się w centrum miasta, więc zanim przebiłam się przez korki i dotarłam do domu, była godzina 19.00. Obiado – kolacja, trochę się pokrzątać i spać. Jako że w tygodniu nie miałam czasu na czytanie, weekend spędzałam w ulubionym fotelu z książką w ręku. I tak x lat. Efekty widać na zdjęciach poniżej.
Fotki robione na przestrzeni lat przy okazji różnych imprez rodzinnych. Jak sami widzicie, nie było dobrze. I nie chodzi tylko o wygląd, ale przede wszystkim o zdrowie. Przy okazji badań profilaktycznych wyszedł na jaw podwyższony poziom cukru i cholesterolu. Mam dwie ciotki walczące z cukrzycą, jednej z nich amputowano nogi, więc wystraszyłam się nie na żarty.
W czerwcu tego roku postanowiłam wziąć się za siebie. Wyrzuciłam starą, niesprawną wagę (pokazywała mi zawsze 115 kilo) i sprawiłam sobie nową. Stanęłam na niej i … o matko … 137 kg. Zakładając powrót do wagi 68 kg, do zrzucenia miałam 69 kg, czyli połowę wagi. Tylko usiąść i płakać. Ale nie poddałam się i do końca listopada, czyli w ciągu pół roku zrzuciłam 31 kg. Przede mną drugie tyle i jeszcze trochę 🙂
I o tym będzie mój blog. Jak to zrobiłam? Czy uda mi się wytrwać do końca, a potem utrzymać wymarzoną wagę?
Mam nadzieję, że tak. Trzymajcie kciuki 🙂
I have read several good stuff here. Definitely price bookmarking for revisiting. I wonder how so much effort you put to create this kind of great informative website.
Thanks for sharing superb informations. Your website is so cool. I am impressed by the details that you have on this web site. It reveals how nicely you perceive this subject. Bookmarked this web page, will come back for more articles. You, my pal, ROCK! I found simply the information I already searched everywhere and simply could not come across. What a perfect web-site.
Thank you, I have just been searching for info approximately this topic for a while and yours is
the best I’ve discovered till now. But, what in regards to the conclusion? Are you
sure about the source?
Prosimy o cd., dzisiaj dzień Wodnika, a ty Sylwia ani słowa ?
Wodnikiem jestem, nie mam siły pisać 🙂 A poważnie, miałam mnóstwo pracy przed urlopem i stąd to milczenie. Ale obiecuję poprawę 🙂
Hejka ,mam też taki problem i zastosuję Twoja dietę ( sposób na „zjechanie” z wagi ) , jak podziała polecę swoim znajomym ?
P…S.
Dam znać czy działa ?
Czekam na dalsze posty. Może być ciekawie 🙂
Ja też chciałabym zrzucić parę kilo. Będę śledzić bloga i trzymam kciuki 🙂
My trzymamy mocno kciuki. Sukces przy takiej determinacji pewien w 100%.